niedziela, 29 stycznia 2012

Czy leci z nami pilot?

W minionym tygodniu gościłem na dwóch spotkaniach w Sali Obrad Urzędu Miasta. Styczeń to taki miesiąc gdzie jest więcej czasu na tkz "spytki". Tak się zdarzyło, że nasza Rada Miejska miała sesję, więc po raz drugi zasiadłem na galerze dla gapiów. Zainteresowanie obradami jest żadne, oprócz mnie i Pana Kędzierskiego nie było nikogo, kto nie musiałby być. Sam przebieg obrad skupiał się tradycyjnie na duperelach, typu latarnia się pochyliła, śnieg na rogu ulicy jest nie odśnieżony etc. Jak podkreśla Przewodniczący Rady, a i Radni na każdym kroku zaznaczają, okienko w którym w zwykłych projektach budżetowych wpisuje się kwotę inwestycji w naszym jest puste, najprawdopodobniej będzie tam kółko bądź kreska. No ale Radni nie ustalili co będzie bardziej odpowiednie, choć sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Trochę ironizuje, ale mniej więcej tak może wyglądać najbliższy rok.
Co ciekawe, sprawą życia lub śmierci dla Rady stał się osławiony już Orlik, wydaje się, że jeśli dojdzie (a na moje oko dojdzie) do realizacji tej inwestycji, Radni z dumy będą mogli umrzeć... a to przecież zwykły kawałek betonu ze sztuczną nawierzchnią.
Jest jeszcze sprawa nietrafionej inwestycji w postaci samochodu strażackiego za 600 tysięcy, ta sprawa nosi znamiona groteski i może być nagrodzona oddzielnym postem.
Jednak najciekawsze było głosowanie nad dokończeniem renowacji skweru miejskiego. Projekt który w części był już zrealizowany w postaci parkingów, odszedł na półkę podpisaną historia- science fiction. Radni przy głębokim ubolewaniu Burmistrza i pomimo jego gorących namów, odrzucili wizję skweru z nowoczesnym placem zabaw, fontannami i ogólnie cywilizowanym wyglądem centrum miasta. Pięć głosów było wstrzymujących, pozostali byli przeciw. Rozumiem, że miasto jest zadłużone, ale inwestycja za blisko milion złotych byłaby faktem w tym roku, a wizerunek utrwalony na wiele lat. Dlatego podobnie jak Burmistrz jest mi szkoda tego co przepadło, z prostej przyczyny, coś by było a tak nie będzie nic.
Sytuacja w której Burmistrz naciska na Radę żeby ta przyjęła jego projekt do realizacji, a Rada gremialnie odmawia, jednoznacznie wskazuje że koalicji związanej z Burmistrzem nie ma. Nawet najbardziej wnikliwy obserwator nie wypatrzy koalicji również w Radzie Miasta. Mamy zatem taką sytuację, że nikt nie rządzi, za nic nie odpowiada, a o jakimś głębszym zamyśle związanym z przyszłością można tylko pomarzyć. Jeśli coś nie wyjdzie, Burmistrz powie że nie ma większości w Radzie, Rada powie także, że nie ma większości w ramach własnego kształtu, ot takie bezkrólewie i wielka smuta. Na tym nieurodzajnym polu jedynie harcowniki grasują uprawiając pijar na marnym poziomie, nie powiedzieć brukowym. Cóż ale zabronić tego nie można.


W piątkowy wieczór dobiegła również do końca kadencja władz LKS Dwernicki. Przez ostatnie pół roku zasiadałem w Zarządzie tego już leciwego jubilata (65 lat!!) i jestem z tego powodu bardzo dumny. Niestety, niczego dobrego nie mogę napisać na temat współpracy z byłym już Prezesem, nie to żebym się kłócił, ale moja wizja działalności klubu i kierowanie pracami Zarządu była zupełnie odmienna od rzeczywistości. Mając właśnie to na uwadze nie ubiegałem się o reelekcje, choć nowy Prezes z pewnością zagwarantowałby inny poziom. Na samym Walnym, poprosiłem najwyższe gremium jakim jest spotkanie ogółu członków o rozważenie możliwości przenosin boiska z Izydorów na teren pozyskany w drodze darowizny bądź wieczystej dzierżawy od Miasta w okolicach ZO. Tak by klub miał coś swojego, obecny Przewodniczący Rady Miasta takie rozwiązanie uznał za możliwe do realizacji, jednak wyraźnie liczy na pozytywne rozpatrzenie sporu między Miastem a Panią Markiewicz co ja biorąc tę sprawę na nos, wykluczam. Rozwiązanie w którym klub płaci dzierżawę, utrzymuje boiska, dba o infrastrukturę płaci za wodę i prąd, a grupy sportowe korzystające z gościnności Dworu Zgórznica z tego korzystają bez odpowiedniego rozliczenia uważam za chybione.
Marna jest w tym wypadku pozycja negocjacyjna LKS Dwernicki, bo jeśli klub zechce większe pieniądze to właścicielka zrekompensuje to sobie w czynszu. I tak koło się zamknie.

Warta odnotowania jest również sprawa otrzymania przez naszego Proboszcza godności kanonika honorowego Kapituły Garwolińskiej. Ta wiadomość strasznie ucieszyła wikariuszy, którzy jeszcze w niedzielę byli dobrze usposobieni :D Co prawda nie wszyscy ale zawsze :DDD

4 komentarze:

  1. Znowu sobie nagrabię u wszystkich, bo znowu napiszę to, co myślę, a nie to co mogłaby mi nakazać układność polityczna w myśl zasady: "pokorne ciele dwie matki ssie".

    Pozwolę sobie wypunktować swoje myśli w temacie i tempie nadawanych przez autora tej strony w wyżej wymienionej notce.
    Ad. "Zainteresowanie obradami jest żadne, oprócz mnie i Pana Kędzierskiego nie było nikogo, kto nie musiałby być." - uważam, że to już bardzo duży i odważny przejaw zainteresowania. Duży dlatego, że aż dwie osoby nie związane przymusem służbowym się na sesję pofatygowały, odważny dlatego, że jedna z nich ośmieliła się zabrać głos na sesji.
    Ad. 2. "Sam przebieg obrad skupiał się tradycyjnie na duperelach, typu latarnia się pochyliła, śnieg na rogu ulicy jest nie odśnieżony etc."
    Kręcę sobie bat na siebie, zapewne tym batem dostanę - ale po prostu muszę to napisać, że, moim zdaniem, każda z Komisji Rady powinna zajmować się przydzielonym kawałkiem zadań Miasta. Np. komisja kulturalno - oświatowa (z całym szacunkiem i sympatią do jej członków) - częściej powinna się zajmować kulturą i oświatą, niż sprzątaniem śmieci. Od sprzątania śmieci, zasiewania trawników i sadzenia kwiatków jest chyba raczej komisja gospodarcza?
    Itp.
    Ad. "Jak podkreśla Przewodniczący Rady, a i Radni na każdym kroku zaznaczają, okienko w którym w zwykłych projektach budżetowych wpisuje się kwotę inwestycji w naszym jest puste".
    I tu jest moment na moje exspose, credo, memento, czy jak to inaczej nazwiemy.
    W świetle posiadanej przeze mnie wiedzy najwyższą władzą w naszym mieście jest władza uchwałodawcza, czyli Rada Miasta. To ona podejmuje wszelkie wiążące decyzje, dotyczące naszego miejscowego prawa czy finansów. Dopiero drugą pod względem rangi jest władza wykonawcza (w naszym przypadku Burmistrz Miasta). Z tego, co wiem - Burmistrza można tylko rozliczać z wykonania uchwał Rady i udzielonych przez nią pełnomocnictw.
    Tak naprawdę zawsze i wszędzie odpowiada
    Rada - tylko tu zaczynają się schody...
    Rada jest kilkunastoosobowa, głosowania Rady są zapisywane tylko w kategoriach np. ilu głosowało, ilu było za, ilu przeciw, ilu się wstrzymało.
    Nigdzie formalnie nie zapisuje się, że ten czy ów radny w takiej czy innej uchwale ważnej dla przyszłości naszego Miasta - był za, czy przeciw.
    Odpowiedzialność każdego z Radnych jest w sumie żadna, bo formalnie rozmywa się w odpowiedzialności grupowej, gdzie to ojcami sukcesu są wszyscy, ale klęska zawsze jest sierotą...
    I tak będzie, dopóki nie zaczniemy notować głosów poszczególnych radnych w poszczególnych uchwałach.

    Reasumując:
    Uważam, że nie ma w Stoczku osoby, której nie zależałoby na dobru Stoczka.
    Uważam też, że mamy prawo różnić się w naszej indywidualnej ocenie tego, co jest w tej chwili dla Stoczka najważniejsze, najpotrzebniejsze.
    Uważam też, że robiąc cokolwiek (lub zaniechując robienia czegokolwiek) - powinniśmy swoje decyzje brać na tzw. "klatę".

    A propos przyszłości Stoczka: na szczęście nie musiałam głosować nad tym, czy bardziej potrzebna jest Stoczkowi rewitalizacja płyty skwerku (za chyba nieduże nasze i spore zewnętrzne pieniądze) czy też zaoszczędzenie na miejski wkład własny na "Orlika". Jedno i drugie jest potrzebne, moim zdaniem, na jedno i drugie forsy nam nie starczy - więc trzeba wybierać.
    Niegdyś mój nauczyciel etyki wpoił mi jedną zasadę: "przy konflikcie wartości - zawsze szukaj, która z nich jest wyższego rzędu".
    W przypadku takich trudnych decyzji Rady, gdybym była radną - odwołałabym się do Strategii Rozwoju Miasta Stoczek Łukowski (taki dokument, zatwierdzony uchwałą naszej Rady Miasta istnieć musi) - i albo starałabym się zmienić tę strategię, albo głosowałaby zgodnie z przedstawioną w niej hierarchią ważności (co jest tam wyżej - turystyka, czy sport?)
    Za dużo w tej notce tematów i problemów poruszono, do reszty ustosunkuję się w najbliższej przyszłości.
    Pozdrawiam
    kurka

    OdpowiedzUsuń
  2. kurka - krotko i na temat:
    załóż SWÓJ blog i tam zamęczaj ludzi swoimi mniej lub bardziej trafnymi przemyśleniami.
    kogucik

    OdpowiedzUsuń
  3. Koguciku,
    Dzięki za Twoją opinię, ale jednak nie postąpię zgodnie z nią.
    Nie założę sobie swojego bloga na temat Stoczka choćby z tego prostego powodu, że tam musiałabym czuć się gospodarzem i pełnić honory pani domu zgodnie z moim poczuciem obowiązku: podtrzymywać konwersację rzucając w określonym czasie nowe tematy, podtrzymywać tę konwersację odpowiadając wpisy (czasami tak oderwane od ziemi, jak moje tutaj;). Szczerze pisząc na to jestem zbyt leniwa, bo jednak czasami chciałabym pospać np.
    Mój blog na temat Stoczka uważałabym za swój obowiązek, i, znając siebie - pewnie szybko poczuciu nadgorliwości przedobrzyłabym, bo talentów tzw. "duszy towarzystwa" nie posiadam.

    A przede wszystkim - jest parę fajnych miejsc w stoczkowskiej cyberprzestrzeni, gdzie jeszcze mogę poczytać inspirujące mnie myśli, opinie - i gdzie jeszcze nie spotkałam się z próbą nakładania na mój dziób i pazury tłumika z napisem "cenzura" lub "ACTA" ;), jak to mi się często zdarza się w realnym Stoczku.
    I to mnie cieszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak swoją drogą: prosto byłoby widzieć nasz świat i światek w kategoriach: albo czarne, albo białe.
    A tu trzeba się zagłębić w różne natężenia odcieni szarości...
    Pozdrawiam
    kurka

    OdpowiedzUsuń