czwartek, 27 marca 2014

Orzeł wylądował

W ramach porządkowania treści, zauważyłem, że jedna notka całkowicie straciła na aktualności. Otóż, idea klubu motocyklowego pod nazwą Orzeł upadła. Przypomnę, że klub skupiał motocyklistów z terenu miasta i gminy Stoczek Łukowski ale nie tylko. Niestety nawet obecność kapelana nie pomogła, i część klubowiczów poszła inną ścieżką. Ponoć (to oczywiście nie sprawdzone) poszło o nazwę. Nie można było zostać przy "Orle" bo ta nazwa jest już zarezerwowana dla innego klubu. Nowa nazwa klubu to Armaty. No i tu  tradycyjnie, (jak to w Stoczku bywa) podziały na miasto i wieś wzięły górę. Wielka szkoda, że nie można było się dogadać. Przypomnę, że Armaty to klub gminny, sportowy ale jak się okazało nie tylko.
Druga część motorowego towarzystwa, podłączyła się pod łukowski CWS i wydaje się, że nie jest im z tym źle. Można zaobserwować, że wywiązała się między klubami konkurencja. Czy zdrowa to się dopiero okaże. Warto dodać, że CWS udało się pozyskać w Parku Chojniak, budynek dawnego amfiteatru, w którym to założyli bazę i z uporem remontują. Powodzenia ;)

CWS aktywny jest na facebooku:

Co ciekawe, jadąc motocyklem, można być poetą. Oto próbka możliwości:

"Radosna wieść po Stoczku Łukowskim dzisiaj się niesie, że tej soboty wigilia w CWS-ie !

Będzie wiele potraw, króluje Karp Polski- to wszystko dlatego, gdyż inicjatorem imprezy jest Adam Stodolski.

Gdy zaszumią za oknem niezaśnieżone niestety drzewa Woźniak Piotr pierwszą kolędę zaśpiewa. 

Na imprezę został zabity najtłuściejszy w gminie prosiak- do tej atrakcji przyczynił się nie kto inny jak Jacek Osiak.

Rzecz jasna, że spotkanie poprowadzi sam prezes- Kluska Leszek, z tej dostojnej okazji nakazał każdemu z Panów zgolić pod nosem meszek.

Spokój wigilijny zapewni firma Seciurity Erdol, jeśli ktoś będzie rozrabiał może dostać ....."

Fajne, tylko ten prosiak jakoś mi do wigilii nie pasuje

To artykuł ze Wspólnoty, warto przeczytać, jakby ktoś miał wątpliwości co do tej tezy 
ms

6 komentarzy:

  1. Ciężko jednoznacznie powiedzieć o co tak właściwie poszło przy rozłamie w klubach. Zaczęło się właśnie od nazwy, a konkretniej pretensji niektórych członków odnośnie niewłaściwego załatwienia sprawy na Kongresie Polskich Klubów Motocyklowych, gdzie w nieoficjalnych rozmowach pojawiały się uwagi co do zbieżności nazw i logotypów. Problem w tym, że na kongres mógł pojechać każdy chętny klubowicz, a coniektórzy (mający późniejsze obiekcje) byli wręcz zachęcani do wyjazdu, jednak nie skorzystali tłumacząc to niechęcią do organizacji jaką jest KPKM. Były również różnice zdań przy wprowadzaniu zmian w statucie klubu regulujących uprawnienia i obowiązki członków, oraz zasady przyjmowania nowych. Właśnie zwolennicy bardziej liberalnego podejścia do tych spraw odeszli do klubu CWS. Początkowo sam miałem mieszane odczucia, jednak z perspektywy czasu można śmiało stwierdzić, że CZĘŚĆ zmian w statucie, mimo kontrowersyjnego brzmienia, była dobra. Chodzi głównie o zapisy pomagające w budowaniu zespołu złożonego z zaangażowanych ludzi, na których można polegać, a odsiew osób pasywnych. Myślę, że członkowie klubu CWS z czasem dojdą do tych samych wniosków, zwłaszcza po zorganizowaniu pierwszego zlotu, bądź uruchomieniu działalności Domu Klubowego. Chodzi o sytuacje, kiedy dziesięciu członków będzie w pocie czoła pracować przy organizacji, a pozostałych 30-stu, którzy kiedyś zgłosili chęć przynależności do klubu przyjedzie "na gotowe" lub nie przyjedzie wcale. I wedle tych liberalnych zamysłów, tych 30 będzie miało tyle samo do powiedzenia, co tych 10, którzy się angażują.

    Bzdurą natomiast jest mówienie, że były jakiekolwiek "podziały na miasto i wieś". Wystarczy prześledzić pochodzenie członków obydwu klubów, by mieć pewność, że nie o to tutaj chodziło. Klub Motocyklowy „Armaty” nie jest „sekcją motocyklową” klubu gminnego :):):) Nazwa to raczej nietrafiona (w moim subiektywnym odczuciu, właśnie ze względu na tę zbieżność) twórczość członków obecnych na Kongresie, działających pod presją czasu. Miało być patriotycznie i z nawiązaniem do lokalnej historii, no to w sumie jest… Notabene tylko Armaty mogą swobodnie wyjechać w Polskę z napisem "Stoczek Łukowski" obok barw na plecach, właśnie dzięki przynależności do KPKM.

    Obserwowana „konkurencja” między klubami, jeżeli takowa istnieje, to raczej w pozytywnym względzie i może przynieść tylko pozytywny efekt w postaci podnoszenia standardu wydarzeń i inicjatyw organizowanych przez Kluby w naszym rejonie. Uprzedzając ewentualne domysły informuję, że nie ma wrogości między członkami obydwu klubów :) W klubie CWS, gdzie mam kolegów, są ciekawi i bardzo fajni ludzie, których jak większość memberów Klubu Armaty szanuję i zamierzam być obecny na imprezach organizowanych przez klub CWS.

    Ciekaw jestem skąd Autor bloga (skądinąd nie związany z lokalnym środowiskiem motocyklowym) miał informacje, które zawarł w artykule…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor ma również wiele innych bardzo ciekawych informacji, ale ze względu na ich kontrowersyjną treść nie publikuje ;) :D

      Natomiast co do treści merytorycznej...W wypowiedzi jest kilka nieścisłości, czy też logiczności.
      Pierwsza to w moim mniemaniu fałszywa teza, że do stowarzyszenia zgłaszać mają akces tylko aktywni członkowie. Takie organizacje to nie moze być komunistyczny styl, gdzie wszyscy mają wyrobić stachanowskie normy, najlepiej ponad 100 %. Tak to już jest że, wybiera się zarząd, w tym prezesa który wszystko koordynuje i organizuje. Nie może być tak że wszyscy muszą wszystko robić, bo to z założenia jest bez sensu. Fajnie jak na walnym jest dużo, ale jeśli jest dużo do robienia i rządzenia to już nie dobrze...Dlatego skoro w CWS jest zarząd i prezes nich działa...
      Bardzo zabawnie brzmi twierdzenie, że nazwa Armaty powstała spontanicznie :D i przypadkowo, przypadkiem to można (cytując klasyka) dziewkę w czworakach zbrzuchacić :D. Przecież, czynnym uczestnikiem działań co do nazwy musiał być "Poldi" a jak każdy wie on jest mocno zaangażowany w działalność sportowych Armat. Równie dobrze nowy klub mógł przybrać spontanicznie nazwę Dwernicki...
      A co do sielanki jeśli chodzi o współpracę, to różne plotki po mieście krążą. Ale publicznie nie będziemy tego pisać, bo po co.
      pzdr ms

      PS
      Nie chcę mieszać, tylko kwestionuję dwie tezy komentarza....

      Usuń
  2. Oczywiście, że u genezy nazwy Armaty związek Poldka z klubem sportowym odegrał rolę, jednak na tym zbieżności się kończą. Nie można wprowadzać ludzi w błąd mówiąc, że Armaty to klub gminny, bo po pierwsze tak nie jest, a po drugie idąc tym torem można by orzec, że w zasadzie już nie ma w Mieście Stoczek klubu motocyklowego. Bo przecież macierzą CWS-u jest Łuków, nie Stoczek. Jak to nazwałeś "sielanka" we współpracy oczywiście nie istnieje, bo nie ma współpracy. Jest natomiast wzajemna tolerancja (nie wnikając w ewentualne wzajemne niechęci pojedynczych członków). W maju CWS organizuje zlot i nie widzę powodu, dla którego miałoby mnie tam nie być. A co do aktywności członków: sam udzielasz się w stowarzyszeniu Aves i dziwi mnie, że potrafisz zaprzeczyć oczywistej oczywistości, że pasywni członkowie są zbędni. Obligowanie memberów przynajmniej do odpisywania na sms-y raczej nie jest zamachem na czyjąkolwiek wolność. Powinieneś się też domyślać, że przy organizacji imprez typu zlot, zakres pracy jest deczko większy aniżeli uzyskanie zgody Burmistrza i Zarządu Dróg. Bo to faktycznie mógłby zrobić sam prezes...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie twierdzę w żadnym razie, że pasywni działacze są zbędni, przede wszystkim takich ludzi nie ma, każdy coś zawsze pomaga, jedni więcej inni mniej. Natomiast nie może być przymusu, chcesz to działaj, coś rób jeśli nie to trudno. Może kiedyś coś pomożesz, bo nigdy nie wiadomo, kto i w jakim momencie może być przydatny. Wyrzucanie bądź nie przyjmowanie członków stowarzyszenia, za to, że mniej robią bądź wcale to dla mnie piramidalna bzdura. Ale to moja opinnia...

    Jasne jest, że czasami czyjaś pasywność jest denerwująca, i trzeba mieć wiele cierpliwości, ale wyrzucanie bądź zabranianie uczestnictwa nie jest na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywistym jest, że nikt nie wymaga od nikogo zawalania spraw rodzinnych czy zawodowych na rzecz klubu, bo to byłaby oczywista paranoja. Natomiast nie widzę powodu, dla którego ludzie, którzy pojawili się w stowarzyszeniu tylko w dniu przyjęcia w poczet członków, jednocześnie permanentnie nie dającym znaku życia w postaci chociażby smsa z tekstem np. "nie będzie mnie bo mam robotę", mieliby dalej figurować jako członkowie, zasilając klub wyłącznie w postaci liczby członków na papierze. Nie ma to nic wspólnego z przymusem ani wyrabianiem norm. Można się nie pojawić nawet przez rok, czy dwa, ale dać znać, że się żyje i pamięta jak najbardziej należy.

    OdpowiedzUsuń