Takiego początku maja nikt się nie spodziewał. Koniec kwietnia napawał optymizmem, zwłaszcza kiedy mijało się Topaz. Właśnie przy tym sklepie z plakatu wesoło patrzyła kiełbasa grillowa i Żubr po 1,99. Nic tylko skorzystać z tej jakże miłej zachęty. Niestety, swoje plany należało szybko zweryfikować. Zaczęło się słabo a skończyło jeszcze gorzej. Budząc się pewnego ranka można było mieć swoiste deja vu, zupełnie biało... Całe szczęście media szybko poprawiły mi humor bo krzyczały że to najzimniejszy maj w historii, tak jakby się on już skończył.
Pamiętam jak moja babcia opowiadała że kiedyś spadł śnieg w czerwcu, więc jeszcze wszystko przede mną.
Podróżując po drogach gminnych o tym, że jest maj łatwo się domyśleć. Wieczorami po pracach polowych pod krzyżem zawsze gromadzą się mieszkańcy wsi. To nasza tradycja pielęgnowana od lat, z niej wyrosły pokolenia Polaków. Ten zwyczaj jest jedyny w swoim rodzaju o specyficznym klimacie. Każdy kto choć raz w nim uczestniczył z pewnością miło go będzie wspominał. To nie jest to samo co majówka w Kościele.
Niestety z roku na rok majówki pod krzyżem są coraz mniejsze a i gdzieniegdzie zwyczaj ten zupełnie jest niekontynuowany. Średnia wieku też nie napawa optymizmem, przeważnie siedzą starsze panie, mężczyzn w ogóle nie ma a o młodzieży tylko pomarzyć. W dobie internetu nowoczesność wyraźnie wygrywa z odwiecznymi zwyczajami, na naszych oczach zmienia się charakter i duch narodowy.
Zaskoczył i wzruszył mnie temat Twojego wpisu - maj i nabożeństwa majowe pod krzyżem na rozdrożu. W codziennej gonitwie i nawale obowiązków nie dostrzegamy tego, co wtapia się w krajobraz Polski... i ma głęboki sens. Czytając zdałam sobie sprawę z tego, że w innych krajach nie spotyka się takiego majowego zwyczaju - kiedy szczególnie dużo, modlimy się do Matki Bożej - Patronki i Królowej Polski, która uczy nas wrażliwości, delikatności i pokory.
OdpowiedzUsuńGdybym mieszkała za granicą, to tęskniłabym właśnie do takiej Polskości... do kapliczek i modlących się przy nich kobiet... do zapachu kadzidła w kościele... do zapachu polskich łąk i lasów... jeszcze na pewno do wielu rzeczy, ale w tej chwili właśnie te przyszły mi do głowy. :-)
Sielanka rodem z Inwokacji Pana Tadeusza :D
OdpowiedzUsuńDo tych pagórków leśnych do tych łąk zielonych , szeroko na błękitnym Niemnem rozłożonych ;)(pokłony Pani W.Luty, cytat z pamięci)
W pędzie codziennych dni nie zauważamy że jest coś, co nas czyni nami. Nie nimi, tylko kimś kim jesteśmy naprawdę. Szasując do wzorców zachodnich porzucamy coś co mamy najcenniejszego, czyli własną tradycję...Dla młodych ludzi majówka pod krzyżem to "obciach". Wszystko zrobią byleby nikt się nie śmiał że obciachowo się ubierają, robią rzeczy obciachowe. Czasami myślę że dla nich śmierć jest czymś lepszym niż ten obciach...Szkoda że nikt nie zmienia tego stanu rzeczy..
Pozdrawiam.
Z głębokim wzruszeniem przeczytałam Wasze mocno natchnione wpisy o sile i wartości tradycji.
OdpowiedzUsuńI zaczęłam zastanawiać się, czy mogłam Was widzieć w miejscu, gdzie co roku na naszej malutkiej scenie na chwilę ożywa ta tradycja, gdzie nasza tożsamość kulturowa ożywa w teatralnej formie w wykonaniu skromnych wiejskich artystów, którzy w tej tematyce odnajdują się dużo głębiej, niż gwiazdy i gwiazdki znane nam z ekranów.
Bo oni nawet charakteryzacji nie potrzebują, by na jedną magiczną chwilę przenieść nas "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba".
Bo w ich wykonaniu świat naszej tradycji ożywa bez silikonu, przedłużanych włosów i grubej warstwy tapety, a za sprawą tego prostego faktu, że w tym wiejskim teatrze wszystko jest prawdziwe: i stary kołowrotek, i spracowane dłonie kobiety, która na nim przędzie, i jej opowieść o życiu dawnej polskiej wsi.
Nie, chyba Was nie widziałam na Sejmiku, skoro systematycznie przychodzi nań tylko jakoś z pięć osób ze Stoczka...
Jest jeszcze coś takiego jak czas...jego deficyt czasami nie pozwala na realizację wszystkich planów i zamierzeń.
OdpowiedzUsuńNa Sejmikach byłem po raz pierwszy rok temu na przedstawieniu zespołu z Trzcińca, było coś o kumaniu, i jeśli mi czas pozwoli zajrzę i w tym roku.
Tak więc przecisnąłem się przez grube sito inwigilacji społecznej pozostając niezauważony :D
Kiedy pojawia się tu nocny Ktoś, kto lubuje się w dyskredytowaniu wpisów innych przy pomocy wciąż tej samej retoryki... i wytyka pod pozorem "wszystkowiedzenia" gdzie kto bywa - a nie powinien, gdzie nie bywa - a powinien, to podobnie jak mój przedmówca, mam nieodparte wrażenie inwigilacji społecznej i odechciewa mi się uczestniczenia w tych magicznych imprezach.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że Twój komentarz nie jest próbą dowartościowania się przy pomocy wmawiania innym jacy są be, a jaka Ty cacy, tylko nieudolną próbą reklamy Sejmików.
Różnić się w poglądach jest fajnie ;)
OdpowiedzUsuń