niedziela, 13 maja 2012

Pikieta

Demokracja, to nie jest idealny system, ale fajnie jest obserwować w jaki sposób ludzie w tak małej społeczności z niego korzystają. Pisałem kiedyś o inicjatywie oddolnej, kilku młodych ludzi zbierało podpisy pod petycją do Burmistrza, i Rady Miasta aby zbudować w Stoczku Orlik. Minął rok sprawa rozeszła się po kościach, a boiska do gry jak nie było tak nie ma. Co ciekawe podobno ten cały pomysł zrodził się za późno, tak jakby wcześniej tematu nie było. Pisałem również swego czasu, jak to robi się "z tata wariata", a chodziło o Stoczkowski zieleniak, który został skasowany decyzją administracyjną Burmistrza. Była zima więc temat nieco przycichł, teraz kiedy pojawiają się pierwsze nowalijki wraca ze zdwojoną siłą. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, jednak na środę zaplanowano pod UM pikietę w celu wymuszenia na Burmistrzu pozytywnej decyzji odnośnie stworzenia zieleniaka z prawdziwego zdarzenia, z WC i wszystkimi potrzebnymi do tego instalacjami. Kupcy działają w porozumieniu z GS, a co z tego wyjdzie...czas pokaże...

2 komentarze:

  1. „Jak nie wiadomo o co chodzi – to chodzi o pieniądze”, „Z pustego i Salomon nie naleje”, „Tak krawiec kraje, jak materii staje” – mogłabym w nieskończoność wyliczać tu adekwatne przysłowia, będące przecież mądrością narodu.
    Bo tak widzę pierwszą z głównych przyczyn problemów naszego Miasta na dziś: brak forsy w miejskim mieszku.
    Za daleko jestem od władzy, by mieć wiedzę, czy ten brak forsy wynika z niewłaściwego zarządzania tu u nas w Stoczku, czy z ogólnej kondycji naszego państwa, które przed ogólnoświatowym kryzysem finansowym broni się obecnie przede wszystkim czesaniem kieszeni tym, co i tak nic nie mają oraz PR-owskimi zagrywkami propagandy sukcesu.
    Już nie tylko szeptana, lecz nawet głośno i donośnie powtarzana wieść miejska głosi, że ten rok jest dla naszego Miasta fatalny finansowo (dowód – oszczędzanie na oświetleniu ulic), a następne lata zapowiadają się nie lepiej.
    Pokątne przecieki informacji skłaniają do domniemywania, że nawet w przedwyborczym roku 2014 może nie być lepiej finansowo, i to dopiero źle nam wróży. Przyzwyczajono nas do tej pory, że pierwsze trzy lata po wyborach poświęcone były na spłacanie procentów od przedwyborczych obietnic, a w tym ostatnim roku – następowała próba spłaty całego długu społecznego zaufania w postaci fajerwerków inwestycji przekładanych na głosy. A tym razem nawet na tak rozciągnięte w czasie egzekwowanie należności się podobno nie zapowiada, toteż pewnie czeka nas wtedy kolejna eksplozja przedwyborczych paszkwili…

    I tu przejdę do drugiej z głównej przyczyn problemów naszego Miasta. W moim rozumieniu jest nią dzisiejsza niedojrzałość Stoczka do demokracji.
    Demokracja w moim rozumieniu jest prostym i skutecznym mechanizmem (owszem, niedoskonałym, ale nikt dotąd doskonalszego jeszcze nie wymyślił): wszyscy bierzemy na siebie odpowiedzialność za naszą przyszłość zarówno wybierając naszych reprezentantów we władzach, jak też egzekwując od tych naszych „wybrańców”, żeby przez cały okres kadencji czuli się rzecznikami nie tyle swoich, co naszych wspólnych interesów. Oczywiście największa odpowiedzialność spoczywa na naszych reprezentantach, oni z tyłu głowy zawsze powinni mieć, że są AŻ i TYLKO „pierwszymi spośród równych sobie” (primus inter pares).
    Na razie chyba nie czują się pierwszymi z nas, albo może nie uważają, że są nam równi?
    Bo czemu innemu można przypisać niechęć do publicznych spotkań z wyborcami powszechną wśród naszych przedstawicieli we władzach, jak nie ich kompleksom wynikającym z niewłaściwego (ich zdaniem) wykonywaniu urzędu?
    Bo przecież nie mogą aż tak bardzo gardzić tymi, którzy ich wybrali, co?

    Naprawdę myślę, że większość z problemów naszego Miasta dałoby się jakoś sensownie rozwiązać, gdybyśmy odważyli się o nich rozmawiać publicznie, a nie tylko szeptać pokątnie. Rozmawiać twarzą w twarz, szukać dróg rozwiązań problemów, zamiast doszukiwać się osobistych wrogów w tych, co ośmielają się mieć inne zdanie na jakiś temat.
    Zawsze co dwie głowy, to nie jedna, co? A głów i serc Stoczkowi oddanych u nas nie brakuje.

    Możemy nie mieć forsy w miejskiej kasie, ale tego bogactwa nikt nam nie odbierze.

    Pozdrawiam serdecznie
    kurka

    OdpowiedzUsuń
  2. Może jeszcze za mojego życia w Stoczku o Stoczku uda się normalnie podyskutować? Wymieniając się konkretnymi argumentami, a nie uprzedzeniami, znajomościami, cyrografami?

    Rozmarzyłam się, chociaż niegdyś pewien specjalista od kultury europejskiej w trakcie zażartej dyskusji przekonał mnie, że my, Polacy do demokracji dojrzejemy.
    Ale dopiero w następnym pokoleniu...

    Pozdrawiam
    kurka

    OdpowiedzUsuń